piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 3

 Abi
Nie sądziłam, że go jeszcze kiedykolwiek zobaczę. Miałam ogromną nadzieję, że odszedł i już nie wróci. Sądziłam, że on rozpocznie swoje życie bez mojej obecności, a ja bez jego. Owszem, przez parę lat tak było, ale teraz się to zmieniło. Wrócił najmniej oczekiwanym momencie. Tak to już chyba musi być. Kiedy bardzo pragniemy czyjeś obecności, nie mamy jej. Nieważne jakie dawalibyśmy starania, jak bardzo bym nam zależało, by zobaczyć daną osobę choćby na minutkę. Nie ma jej i my musimy się z tym pogodzić. Mija pewien czas, godzimy się z tym, że to koniec. Układamy życie na nowo. Bez niej. Są trudności, przecież nikt nie powiedział, że w życiu będzie łatwo. Mijają dni, tygodnie, a nawet lata. Nie zapomniałeś o tej osobie, ale dajesz radę żyć bez niej. Nowy dzień daje ci radość. Nie tak jak kiedyś, kiedy zastanawiałeś się po co żyjesz. Bóg odebrał ci najważniejszą osobę w twoim życiu, trzeba się zabić nie? Tak może i było, ale wreszcie ułożyłeś sobie życie na nowo. Zobaczyłeś, że można być szczęśliwym. Cieszysz się. Aż tu nagle wszystkie twoje plany na temat przyszłości pękają jak bańka mydlana, gdy dowiadujesz się, że ta osoba powróciła i całkowicie zmieni twoje życie. Mnie się to zdarzyło, gdy zobaczyłam Zayna Malika. Teraz to się nie dziwię czemu Rose mnie nienawidzi. Ma do tego powody.


Siedzieliśmy przy stoliku udekorowanym drinkami każdego koloru tęczy. Wszyscy byli już nieźle wstawieni oprócz mnie. Patrzyłam na nich, ale im dłużej tu byłam, tym bardziej myślałam żeby stąd uciec. Byłam tu jedyną dziewczyną, dlatego, że panna Malik i Dżesa jeszcze nie przyszły. Chłopcy rozmawiali, a ja czułam się jak piąte koło u wozu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Postanowiłam wyjść z klubu. I tak nikt nie przejmował by się z mojego zniknięcia. Wstałam i udałam się szybko do wyjścia. Zostałam staranowana przez ludzi bawiących się na parkiecie, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyszłam i rozkoszowałam się świeżym powietrzem. To było o wiele lepsze od odoru alkoholu. Ciszę zagłuszała głośna muzyka i okrzyki. Nie odstraszało mnie i mimo to usiadłam na pobliskiej ławce. Normalnie o tej porze musiałabym być w domu dziecka i albo sprzątać po kolacji, albo przygotowywać małe dzieci do spania. W domu dziecka już tak było. Musieliśmy również zajmować innymi osobami niż tylko samym sobą. Na szczęście pieluch nie zmienialiśmy, ale czytanie bajek na dobranoc to było częstym zajęciem. Jestem wdzięczna opiekunom. Za jakiś rok wyjdę z sierocińca i gdybym nie robiła tych rzeczy co mi karzą to nie dałabym sobie rady. Czuję, że jestem o wiele dojrzalsza od rówieśników. Czy to plus? Jeszcze nie wiem. Może jednak powinnam bawić się życiem?
- Abi! - z moich myśli wyrwał mnie kojący głos Gabrysia - czemu wyszłaś?
- Chyba tam nie pasuję - stwierdziłam, a on usiadł koło mnie posyłając ciepły uśmiech
- A ja tam pasuję? Nie przepadam za tymi imprezami. Chyba widzisz, że nie jestem pijany. - rzeczywiście, nie było żadnej oznaki by wypił choć łyk wódki.
- A skąd znasz chłopaków? - zmarszczył czoło. Widocznie nie wiedział o co mi chodzi. - no wiesz Zayna i innych.
- A o to ci chodzi. Z Harrym chodziłem kiedyś do jednej klasy. To było jeszcze w gimnazjum. Zayn, Niall i Liam byli w starszej, ale znaliśmy się.
- Chyba kogoś pominąłeś. Jest ich piątka, a ty...
- No tak jeszcze Louis, ale on chodził do innej szkoły. Właściwie on już był wtedy w liceum. Ma dwadzieścia jeden lat. Gdy ja byłem w pierwszej klasie liceum oni wyjechali do Stanów Zjednoczonych na casting do X-factora.
- Do stanów? Przecież trzeba mieć wizę.
- Wiesz to był taki program gdzie zbierali talenty z całego świata. Każdy uczestnik musiał wysłać nagranie na którym śpiewają. Jurorzy wybierali kilkudziesięciu najlepszych, którzy mogą wystąpić w programie w Nowym Jorku. Cała piątka im się spodobała, ale mogli zostać w programie pod warunkiem, że utworzą zespół. Nie mieli innego wyjścia i od tej pory są zespołem o nazwie One Direction. Jednak nie byli na tyle dobrzy, odpadli i musieli wrócić do Londynu. Wiesz mogli zostać, ale nie mieli tyle kasy na utrzymanie.
- Czemu nie mogli pójść do X factora tutaj?
- Byli pewnej swojej wygranej i chcieli od razu zrobić karierę na cały świat. Naprawdę nic o nich nie słyszałaś? W kółko byli puszczani w telewizji - no tak. Telewizja. W sierocińcu owszem jest, ale jeden w świetlicy.  Przede wszystkim służył do puszczania bajek dla dzieci, a nie do oglądania byle jakiej zachcianki.
- Musiałam przeoczyć.
- Nawet się dziwię, że nie wygrali. Lou na końcu występu zawsze pokazywał swój słynny gest, taki znak rozpoznawczy.
- Jaki? - spytałam, a Gabryś pokazał, czyli oblizał swoje usta. - I to robił po każdym  występie?
- Wiesz jak to dziewczyny jarało? - między nami nastała niezręczna cisza. Postanowiłam ją przerwać. Byle jakim powodem.
- Pójdę już, nie będę wracać do klubu.
- Może cię odprowadzić?
- Nie, przejdę się sama - zmusiłam się na uśmiech i odeszłam nie czekając na jego reakcję. Nie chcę na razie by wiedział gdzie mieszkam. Chciałam również przemyśleć o Zaynie. Przy Gabrysiu był.o by to mało możliwe. Czuję, że moja głowa nie będzie miała odpoczynku tej nocy. Za dużo myśli.
Dżesa
- Rose, wychodź wreszcie z tej łazienki, czy my musimy się zawsze spóźniać?
- Ile mam ci mówić, że lepiej przyjść na imprezę później? Kiedy już wszyscy się bawią.
- Dobra, ale się pośpiesz - usiadłam na łóżku i zaczęłam mój monolog w myślach. Impreza. W nich lubię tylko to, że można potańczyć i urwać się od codzienności, a nie to, że się każdy upija do nietrzeźwości. To dla mnie jest chore. Lubię mieć kontrolę nad własnym ciałem. Pomyśleć, że mogę wylądować z jakimś kolesiem, którego ledwo znam w łóżku to aż mnie mdli. Owszem, wypić trochę wódki nie zaszkodzi i kilka kieliszków wypiję. Ale bez przesady. Moim przeciwieństwem jest mój brat, Janek. Kocha imprezy i nie wyobraża sobie życia bez nich. Czasem już nie mam do niego siły. Ale cóż mogę zrobić.
friends- Dżesa - wyszła z łazienki moja przyjaciółka - może nie idźmy na tą imprezę?
- Co ci odbiło? - wstałam i poszłam ku niej - chcesz zrezygnować z imprezy? Stało się coś?
- Czuję, że nie będę się dobrze bawić. Mówię ci coś się stanie, a ty wiesz, że moje przeczucia się sprawdzają.
- Rose nie poznaje cię. Nawet jeśli coś się stanie to jestem przy tobie i cię nie opuszczę. Możesz na mnie liczyć.- Przytuliłam ją.
- To idziemy? - spytała i oderwała się ode mnie.
- I?
- Będziemy się dobrze bawić.
- To rozumiem!

Rose
Nie wiem co się ze mną stało. Zwykle nie rezygnuję z imprez. A teraz mam jakiś strach. Chyba zrobię dziś wyjątek i się nie upiję. Wolę wiedzieć co się stanie niż dowiedzieć się o tym po paru dniach od znajomych. Wszyscy będą zdziwieni, ale co mnie obchodzi opinia innych. Przyjaciele mnie zrozumieją, a reszta nie ma znaczenia...

Weszłyśmy do klubu. Od razu poczułam chęć do tańczenia. Zerknęłam na Dżesę, która też poczuła moc parkietu. Zatańczyłyśmy kilka piosenek. Dołączyło do nas dwóch chłopaków, których znałam z widzenia ze szkoły.  Po pewnym czasie poczułam spragnienie. Pociągnęłam przyjaciółkę za sobą i szukałyśmy stolika naszych kumpli. Wreszcie ujrzałyśmy i poszłyśmy do niego. 
- Cześć chłopacy!
- No wreszcie jesteście! Ile można na was czekać? - wybełkotał dość pijany już Janek.
- Na nas? Wiecznie. - powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że nie jest sam.
- Janek nie przedstawisz nas? - zapytała Dżesa wskazując na chłopaków.
- Nie pamiętasz mnie? - rzekł smutny loczek.
- Harry? Kiedy wróciliście? - przyjaciółka usiadła koło chłopaków, a ja nadal stałam przy stoliku.
- Właściwie to pare godzin temu - odpowiedział na pytanie Payne. Jego i Horana znałam z gimnazjum.  Z Hazzą chodziłam do klasy, a Louisa znam z telewizji. Chwileczkę jeśli oni są tu to gdzie jest...
- Cześć już wróciłem. Rose? - stanął obok mnie Zayn. Widocznie był na parkiecie, ale to nie miało teraz znaczenia. Naprzeciwko mnie stał mój własny brat, który kilka lat temu byłam pewna, że wskoczył by za mną w ogień. Czy teraz też? - Siostrzyczko ile czasu minęło? Rok? - rozłożył ręce w oczywistym celu. Chciał mnie przytulić, ale ja nie miałam najmniejszej ochoty na to. 
- Spadaj ode mnie. Co ty sobie myślisz ? Że wrócisz po roku nieobecności jakby nic się nie wydarzyło? Myślisz, że ci wybaczę to wszystko? Wyjechałeś nic nie mówiąc. Gdy byłeś w tych pieprzonych Stanach też żadnych znaków życia! Potrzebowałam cię, a ty mnie miałeś gdzie. Myślisz, że tak po prostu sobie wrócisz, a ja ci wszystko wybaczę?
- A nie? - zapytał i śmiał się. Widać było, że cała ta sytuacja po prostu go bawi.
- Nie istniejesz dla mnie. Jesteś nikim! - wykrzyczałam mu prosto w twarz i wybiegłam z klubu. Usiadłam na chodniku. Wiedziałam, że coś się stanie. Byłam tego pewna. Czemu tu przyszłam? Ten człowiek zniszczył mi cały wieczór. 
friends- Rose? - drzwi się otworzyły, a w nich ujrzałam Dżesę. - Jak się czujesz? - usiadła obok mnie i objęła ramieniem.
- Czemu nie zostałaś? - zignorowałam jej pytanie. To dość oczywiste jak się teraz czuję.
- Przecież ci powiedziałam, że będę z tobą na zawsze. Wracajmy do domu. - wstała i podała mi rękę.
- Mam tylko nadzieję, że ten idiota nie wróci do domu.
- Wątpię, pewnie będzie chciał zamieszkać z kumplami. Nie przejmuj się na zapas. - rzekła i razem ruszyłyśmy do mojego domu. Mam tylko nadzieję, że nie będę często wpadać na Zayna. Jest dla mnie nikim. Tak samo jak Abi. Właściwie gdzie ona jest? Miała przyjść. Albo stchórzyła i została w domu, albo zobaczyła Malika i uciekła. Mamy ze sobą coś wspólnego. Obydwie go nienawidzimy. Choć to co jej zrobił jestem mu wdzięczna, wtedy zachował się jak brat. Ale i tak mu nie wybaczę. A z nią się nigdy nie zaprzyjaźnię.


Gabryś
Znajdowaliśmy się nadal w klubie. Bez dziewczyn. Tylko ja, Janek oraz One Direction. 
- A więc chłopaki. Wypijmy za naszą wspólną edukację! - wszyscy posłuchali i po paru sekundach nasze kieliszki były puste.
- Jak to wspólną edukację? - spytałem, bo albo Janek się pomylił, albo oni będą się rzeczywiście uczyć w naszym liceum.
- Nie jesteśmy już w stanach dlatego musimy zadbać o naszą przyszłość i skończyć szkołę. Ja straciłem całą klasę pierwszą, ale uczyłem się przez ten rok dlatego jestem na bieżąco więc mogę iść do klasy drugiej. Gorzej z Zaynem i Niallem, bo oni nie mogą być w klasie trzeciej, dlatego zostają w takiej klasie co ja. - wyjaśnił mi na spokojnie Hazza.
- Oni we trzej będą w naszej klasie super nie? - spytał się mnie Janek. Bardzo się cieszyłem, Harry był moim kumplem tak jak reszta. Odnowimy kontakty, bo gdy byli w programie nie mieliśmy kontaktu.
- No, a co Liamem? Nie zdał klasy trzeciej, matury.
- Zdałem jak byłem w Stanach. Było ciężko, ale się udało. Teraz muszę poszukać z Louisem jakieś pracy, bo on już skończył szkołę dawno. - ja nie miałem nic przeciwko. Podobało mi się to. Na pewno nie będę się z nimi nudzić. Gorzej z Rose jak się dowie, że będzie w klasie ze swoim bratem, którego nienawidzi. Będzie bardzo ciekawie.

Abi
Poinformowałam dyrektorkę o swoim przyjściu. Pewnie była zawiedziona. Chciałaby bym trafiła pod koła jakiegoś tira. W tej chwili też bym tego chciała. Weszłam do pokoju, wzięłam mój notesik i po raz pierwszy nie pisałam cytatów, tylko postanowiłam opisać ten dzień. Może w ten sposób uporządkuję burdel w mojej głowie?

i loveDrogi Pamiętniku
Żałośnie to brzmi - Drogi Pamiętniku. Jesteś rzeczą, nie osobą, a wszyscy traktują cię jakbyś był kimś ważnym. Ale tak się przyjęło dlatego też tak napisałam. Lecz pozwolisz, że skończę pisać te pierdoły i zacznę od ważnych rzeczy.
Zayn Malik. Pamiętasz debila? Do ósmego roku życia mój najlepszy przyjaciel. Mogłam na niego liczyć. Zawsze. Mieliśmy wiele planów jako małe dzieci. Pewnie się domyślasz, że jak przyjaźniłam się z Zaynem to jego siostrą też. Owszem. Tworzyliśmy razem niezłą trójeczkę. Najlepsi przyjaciele. Aż do momentu

Nagle przestałam pisać, bo usłyszałam pukanie. Zamknęłam zeszyt. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął Steven. 
- Jak było? Szybko wróciłaś. - zauważył.
- No tak, bo...
- Poczekaj. Skąd masz tą sukienkę? - spytał ostrym tonem  i wzrokiem rozczarowania. Zapomniałam jej zdjąć. Kurde mało mi problemów?

-----------------------------------------------------------------------------------------
 Hejka ;*

Dużo tu na ściemniałam. Właściwie wszystko. Ich karierę, wiek, ale musiałam. Na potrzeby bloga. Mam nadzieję, że nie będzie to wam przeszkadzać i będziecie czytać bloga =)

Myślałam, by w tym rozdziale napisać czemu Abi jest pokłócona z Zaynem i Rose, ale postanowiłam, że was jeszcze pomęczę. A może macie jakieś pomysły :P

Nie wiem kiedy będzie następny rozdział. Właściwie już wiem co w nim będzie więc może uda mi się dodać szybciej niż za 3 tygodnie ^,^

Dziękuję za obserwacje, komentarze i  za wszystkie nominacje. Dzięki temu uśmiech nie chce zejść mi z twarzy. Kocham Was *.*

Mam nadzieję, że będziecie komentować. To dla mnie ważne. Co myślicie o rozdziale, czy nie jest nudny, czy może być taka długość. Piszcie co myślicie :) 

Przepraszam za wszystkie błędy. Na semestr mam 4 z polaka i do tego z minuisem więc błędów pewnie jest dużo.

Się rozpisałam. Teraz mam godzinę 5.14 rano. Przecież sen jest dla słabych :D

Co myślicie o  nowym teledysku  OWOA? To są tacy wariaci,  że już się boję kolejnego teledysku. Co jeszcze mogą wymyślić? Ale stwierdzam, że to jest mój ulubiony teledysk. Dla mnie są najlepsi *,*

Pozdrawiam, ściskam, całuję ;*

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 2

Abi
Szłam w kierunku Domu Dziecka. Londyńska pogoda o dziwo dopisywała. Niebo bez żadnej chmurki, słońce dawało energię wszystkim ludziom, a lekki wiatr ochładzał moje ciało powodując lekki dreszcz. Nie spieszyłam się. Kroki stawałam powoli jak małe dziecko uczące się chodzić. Głowę pochyliłam w dół patrząc na moje stare, nieco brudne obuwie. W głowie miałam przeróżne myśli. O chłopakach z mojej nowej szkoły, którzy zachowali się jak ludzie bez mózgu. Dla niektórych może być to minusem. Dla mnie nie. Może i nie zrozumieją moich problemów, nie pomogą w trudnych chwilach, ale na pewno polepszą mi humor. A czy w nowej szkole znajdę jakąś osobę, której będę mogła powiedzieć wszystko, a ona by mnie wspierała w każdym momencie? Może to Dżesa? Wydaje się być miłą, odpowiedzialną osobą. Ale pojawia się kolejne pytanie. Czy pierwsze wrażenie jest prawidłowe? A co z Rose? Ta dziewczyna wygląda na chamską osobę, która pewnie wszystkie smutki popija wódką. Wiem, że nie przypadłam jej do gustu. Czy chcę to zmienić? Z pewnością nie! Dałam jej jakiś powód by mnie nie lubiła? Nie. Więc teraz dam jej powód. Może na  imprezie, na którą zostałam zaproszona. Właśnie impreza! Kolejne problemy. Po pierwsze nie mam się w co ubrać, a po drugie czy opiekunowie puszczą mnie samą na imprezę? Usiadłam na czerwonej ławce, której farbę można było łatwo zdrapać. Schowałam twarz w dłoniach i po raz kolejny zaczęłam myśleć. Nie dam Rose satysfakcji. Muszę się tam pojawić, ale nie mogę w dresie albo w jakiejś bluzce z nadrukiem, a tym właśnie była udekorowana moja szafa. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się duży sklep odzieżowy, koloru fioletowego. Wstałam i szybkim krokiem udałam się do budynku. Był w kształcie prostokąta. Kasy znajdowały się po prawej stronie tak samo jak przebieralnie. Szafki oraz wieszaki z ubraniami były postawione po całym pomieszczeniu. Dział damski był z przodu, a dział męski bardziej z tyłu. Było tu wszystko czego dusza zabraknie. Spodnie krótkie, długie, dresy, bluzy, swetry, bluzki z krótkim rękawem, bez ramiączek, buty oraz wiele więcej innych rzeczy. Udałam się w stronę jakiś fajnych sukienek idealne na dzisiejszą imprezę. Do wyboru było bardzo dużo, ale najbardziej przypadła mi do gustu obcisła, złota sukienka, która dosięgała mi do pół uda. Rękawy przekraczały moje łokcie, a dekoltu nie było, co mi bardzo pasowało. Wszystko było w niej idealne oprócz ceny będąca jak wieżowce w Nowym Jorku. Może gdyby kosztowała dziesięć razy mniej to bym ją kupiła. Popatrzyłam się na wszystkie strony. Klienci byli zajęci swoimi sprawami, a kasjerki ich obsługiwały.
- Teraz albo nigdy - pomyślałam i zwinnych ruchem spakowałam ubranie do mojej torebki. Obejrzałam się jeszcze raz czy nikt mnie nie widział, ale na szczęście mieszkałam w Londynie. Tutaj ludzi nie interesowało co robi jakaś smarkula. Liczyła się tylko ich własna osoba. Szybkim krokiem udałam się w stronę wyjścia. Gdy byłam już na świeżym powietrzu pobiegłam w stronę Domu Dziecka.

Weszłam do gabinetu mojego psychologa. Obiecałam mu opowiedzieć jak minął pierwszy dzień szkoły oraz chciałam mu powiedzieć o tej imprezie. Wypadało, by pójść najpierw do dyrektorki, ale wiem, że od niej usłyszę odmowę i setki bezsensownych argumentów.
- Dzień dobry - przywitałam  mężczyznę i usiadłam w dużym, wygodnym, niebieskim fotelu.
- Witaj Abi i jak było? Poznałaś kogoś? - powiedział miłym tonem zamykając swój notes.
- Tak, dwóch naprawdę fajnych chłopaków, oraz dwie dziewczyny, ale jedna nie przypadła mi do gustu.
- Zauważyłem, że lepszy kontakt masz z chłopakami. Cieszę się, że poznałaś nowe osoby. Widzę, że decyzja o nowej szkole była bardzo dobra.
- Jeszcze zobaczymy - uśmiechnęłam się delikatnie i puściłam wzrok w dół patrząc na moje ręce bawiące się rękawem od swetra. - Steven, mam sprawę - powiedziałam nieśmiało, a mój dorosły towarzysz zrobił ruch ręką na znak, że mam spokojnie kontynuować. - Zostałam zaproszona na imprezę, prawdopodobnie będzie tam cała szkoła. Mogę pójść?
- Wiesz, że takimi sprawami to nie do mnie.
- Tak, ale dyrektorka na pewno mi nie pozwoli. Nie możesz z nią porozmawiać, przekonać ją jakoś?
- Skąd masz pewność, że ci nie pozwoli?
- Bo mieszkam już tu parę ładnych lat i wiem jaka ona jest! - uniosłam lekko ton. Psycholog to zauważył, dlatego szybko załagodził sytuację.
- Dobrze pogadam z nią, ale to ostatni raz - odetchnęłam z ulgą. Stevena bardzo lubiłam. Jako jedyna osoba w sierocińcu umiała mi pomóc, wesprzeć, zawsze mogę na niego liczyć. Podniosłam się i udałam w stronę wyjścia.
- Poczekaj jeszcze - usłyszałam głos mężczyzny. - Gdzie ma być ta impreza?
- W klubie "Perełka" o 20.
- To blisko. Nie muszę cię zawozić co?
Marciaczek- O ile będę mogła iść to nie - zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do mojego pokoju. Tam przeprałam się z galowego stroju na szare dresy oraz białą koszulką z napisem "Music is my boyfriend". Wyciągnęłam z szafki mój notes i zanotowałam

"Czasami nie wiem jak mam się zachować. Ciągle szukam siebie
Chciałabym podążać za tym, co czuje. Nie poznam prawdy, gdy nie spróbuje"

Czemu taki opis? Sama nie wiem czy dobrze robię. Różnie się od dzisiejszej młodzieży i to bardzo. Alkohol mnie nie kręci, od papierosów się duszę, a narkotyki? Durne jak nie wiem. Ale czuję, że powinnam tam pójść. Obojętnie co zrobię, nie mogę tego żałować.
Usłyszałam pukanie. Schowałam zeszyt pod poduszką.
- Abi. Mam złą wiadomość - wszedł mój psycholog i usiadł na obrotowym krześle. Wiedziałam, że chodzi o imprezę. Ta baba mnie nienawidzi. Zrobi wszystko, by zniszczyć mi życie. A inni ludzie myślą, że ona chce dla nas jak najlepiej. Co za nonsens. Oboje milczeliśmy. Tym razem cisza była czymś męczącym.
- Powiedz wreszcie, że nigdzie nie idę. Że dyrektorka mnie nie puści.
- Co? Możesz iść. Chciałem powiedzieć, że nie będziesz miała jogurtu na podwieczorek.
- Wiedziałam! To niespra... chwileczkę co powiedziałeś?
- Nie będziesz miała jogurtu. Michał zjadł dwa.
- Mogę iść na imprezę? - spytałam się niecierpliwie. Wiem, że robi to specjalnie.
- Tak.- Ucieszyłam się. Nie podziękowałam mu. Takie słowo jak "dziękuję" z moich ust nigdy nie wypływa.
- Życzę miłej zabawy. - powiedział i mężczyzna znikł z moich oczu. Wyjęłam z torebki moją złotą zdobycz. Była taka piękna. 
- Tylko jak ją ukryję przed moimi opiekunami? - pomyślałam. Może wyjdę z ciuchami takimi jakie mam na sobie, a w łazience się przebiorę? To dobry pomysł.

Rose
- Musiałaś zaprosić ją na to imprezę? - spytałam moją przyjaciółkę. Byłyśmy w moim pokoju i właśnie szykowałyśmy się do wyjścia.
- A ty znów to samo. Daj spokój. Ona może być bardzo fajna.
- Ta jasne. Szansa, że ona będzie taka fajna jak mówisz to jak... - urwałam w połowie zdania. Zobaczyłam na Dżesika, która miała na twarzy namalowane zaciekawienie.
- Jak przybycie mojego brata - usiadłam na łóżku. Dziewczyna rzuciła ubrania na podłogę i kucnęła naprzeciwko mnie.
- Wiem, że cierpisz, ale on właśnie spełnia swoje marzenia! 
- Te jego marzenia to kariera! Zasrana kariera! Wyjechał kiedy go najbardziej potrzebowałam. On mnie najbardziej rozumiał. Nie wybaczę mu tego, że sława jest ważniejsza ode mnie!
- Słyszałaś chociaż jak śpiewa? On naprawdę ma talent.
- Ale czemu on musiał wyjechać akurat do Stanów? Jeszcze mi nic nie powiedział! Nigdy mu tego nie wybaczę. Nigdy! - wypuściłam całą złość, która się we mnie nagromadziła. Dżesa ucichła. Czasem cisza  jest najpotrzebniejsza.
- Słyszałaś o nim gdzieś w telewizji, w gazetach? Wiesz co się u niego dzieje?
- Nie i wiesz co? Mam to wszystko w dupie! Chodź, ubierajmy się, nie niszczmy sobie humoru.

Abi
Stałam naprzeciwko klubu "Perełka", ubrana w czarną kurtkę z pierwszego, lepszego sklepu, stare trampki oraz strój, w którym byłam ubrana jeszcze w Domu Dziecka. Weszłam do środka. Światło od reflektorów różnego rodzaju powodował lekkie kłopoty z wypatrzeniem co gdzie jest. Widziałam tylko wielką ilość osób bawiących się na środku parkietu. Szłam przy ścianie i uważnie szukałam łazienki. Po kilku minutach szukania celu przy piosence Keshy "Tik tok" wreszcie znalazłam. Udałam się do jednej z kabin i przebrałam się w złotą sukienkę, a moje poprzednie rzeczy dałam do torebki. Niestety zniszczone, brudne buty zostały na moich stopach, ale miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Znów znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu. Szłam prosto aż do momentu gdy ktoś na mnie wpadł.
- Przepraszam - powiedział jak się domyśliłam chłopak, ale przez te światła wzrok mógł mi szwankować. - Abi?
- Tak? A ty to?
- Gabryś. Poznaliśmy się dziś w szkole. Pamiętasz? Byłem z tym idiotą.
- Was trudno zapomnieć.
- Chodź zaprowadzę cię do naszego stolika - powiedział niebieskooki do mojego ucha. Z powodu głośnej muzyki i krzyków osób tańczących trudno było by mi usłyszeć inaczej. 
- Chciałem przedstawić wam pewną osobę to Abi - pokazał na mnie grupce osób w moim wieku. - Janka pewnie pamiętasz
- Spróbowałabyś zapomnieć - powiedział żartobliwy sposób, który spowodował mimowolny uśmiech na mojej twarzy.
- Ten blondyn koło niego to Niall, z kręconymi włosami Harry, a obok Louis. 
- Miło mi - rzekłam.
- Nam również - odezwali się chłopcy prawie w tym samym czasie.
- Siadaj -  rozkazał Janek. Usiadłam koło Louisa, a po mojej prawej stronie Gabryś.
- Przyjdzie ktoś jeszcze? - spytałam się towarzystwa.
- Rose i Dżesa, ale one się spóźnią jak zwykle oraz Zayn i Liam nasi koledzy, którzy poszli po drinki- poinformował mnie Loczek.
- Zayn to brat Rosalindy - w śmieszny sposób powiedział imię Janek. Nagle ukazali mi się osoby, którzy mieli iść po napoje. Niebieska bejsbolówka, kolczyk w uchu i ten jego zawadiacki uśmiech. Trudno go zapomnieć. Teraz wszystko mi się przypomniało i ułożyło w jedną, rozsądną całość. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało mi się wreszcie napisać. Dziękuję za komentarze i obserwacje. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Piszcie co sądzicie. Za błędy przepraszam!
Cytat:
Pozdrawiam :)

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 1

Abi
- Abigail pobudka! - usłyszałam wysoki ton głosu, który zadziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma. Przykryłam głowę kołdrą udawając, że nie słyszę. Nagle poczułam, że drzwi się otwierają, a w nich staje starsza pani, z okularami na nosie. Dyrektorka Domu Dziecka. - dziecko wstawaj do szkoły, spóźnisz się - szybkim ruchem ściągnęła ze mnie kołdrę. - za dwadzieścia minut widzimy się przed wejściem. - no cóż nie miałam innego wyjścia. Stałam niechętnie z łóżka i udałam się do szafy. Wzięłam białą bluzkę, szary sweterek, a do tego znienawidzoną przeze mnie  granatową spódniczkę. Chciałam iść w spodniach, ale "kochana"dyrektorka zrobiła mi awanturę, że przecież muszę jakoś wyglądać, by nie zrobić wstydu. Ja wiem, że mnie nie lubi i jest jej to na rękę, że będę w innej szkole niż ona uczy. Weszłam do łazienki, tam zrobiłam szybkim prysznic, przeczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż oraz ubrałam wybrany zestaw. Wzięłam torebkę, w której schowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Na szczęście dziś lekcji nie ma tylko apel i przywitanie z klasą. Miałam już wychodzić gdy przypomniałam sobie że jeszcze nic nie napisałam w swoim notatniku. Wyciągnęłam go i zanotowałam:

 "Co ma być to będzie, a jak już będzie to trzeba się z tym zmierzyć..."

Z każdego dnia piszę cytaty. Nie wiem czemu kiedyś zaczęłam i nie mogę skończyć, ale myślę, że to dobry pomysł zwłaszcza gdy są optymistyczne, a ja mam doła to je sobie czytam i humor się poprawia. Wyszłam z pokoju i skierowałam się ku wyjściu. Czekał na mnie duży czerwony samochód marki toyota. Spostrzegłam siedzącego w nim mojego psychologa Stevena. Nie czekając na dyrektorkę wsiadłam do auta.
- Dzień dobry - przywitałam mężczyzne.
- Dzień dobry Abi. To jedziemy co? - skiwnęłam głową i ruszyliśmy. Steven był brunetem o krótkich włosach i niebieskich oczach. Miał około trzydziestki. Lubię z nim rozmawiać, chyba tylko przy nim umiem się otworzyć.
- Boisz się pierwszego dnia? - spytał się mnie kierowca.
- Będzie co będzie. Wiem, że musi się to zdarzyć. Nie wiem tylko czy mi to wyjdzie na dobre.
- Dlaczego? Idziesz do normalnego liceum. To nie będzie takie jak przedtem w Domu Dziecka. Tu są specjalne zajęcia, zresztą wiesz o tym...
- Tak wiem - odwróciłam głowę w stronę okna. Ujrzałam wielki parking, na którym było wiele aut. Co się dziwić to liceum, większość osób ma prawko. Toyota, w którym się teraz znajdowałam się zatrzymała co sugerowało, że pora na pierwszy dzień w szkole. Otworzyłam drzwiczki gdy usłyszałam głos mężczyzny siedzącego tuż obok mnie.
- Abigail poczekaj! Obiecaj mi coś. Że nie będziesz zamknięta w sobie. Że się otworzysz. Za rok już będziesz dorosła musisz sobie poradzić. A więc...
- Obiecuję - przerwałam mu, bo nie chciałam po raz setny słyszeć, że muszę się usamodzielnić i tak dalej.
- Poczekaj jeszcze. Widzę, że się boisz. Zam taki cytat może cię wesprze:

"Ne bój się wielkiego kroku - nie pokonasz przepaści dwoma małymi..."

- Dziękuję.
- Powodzenia! - wyszłam z auta i zamknęłam za sobą drzwiczki. Szłam szukając wejścia. Wokół mnie stały grupki. Każdy był do którejś podzielony. Kujoni trzymający w rękach kalkulatory, osoby otyłe, chore na anoreksję lub bulimię, modnisie, sportowcy oraz blond pięknoście. Oczywiście było ich wiele wiecej, ale akurat te przykuły moją uwagę. Do której będę należeć? Dopasuję się do którejś? Tego nie wiedziałam. Wszystko pokaże czas. Weszłam do szkoły szukając sali gimnastycznej, na której miał odbyć się apel. Długo mi to wychodziło aż w końcu ujrzałam miejsce do którego wszyscy się kierują. Weszłam do niego i udałam się na sam koniec. Wszedł dyrektor. Młody mężczyzna, z uśmiechem na twarzy. Nie wiem czemu się tak cieszy?. Może ma w domu żonę w ciąży i tu może odetchnąć, bo nie słyszy jej ciągłych wrzasków? Dyrcio mówił chyba z godzinę. Gdy wreszcie skończył wszyscy udali się do swoich klas. Pamiętam, że Steven mi powiedział, że po apelu mam udać się do sali 28. Tak też zrobiłam. Moja nauczycielka to chemiczka. Zrobiła na mnie dobre wrażenie, ale czuję, że szybko się to zmieni, ponieważ chemia nie jest moją mocną stroną. Pani nie przedstawiała mnie co było mi na rękę. Spotkanie zajęło jakieś 20 minut. Po nim wszyscy wyszli jak oparzeni. Pewnie chcieli złapać jeszcze ostatnie chwilę wolności.

Szłam przez długi korytarz. Zobaczyłam dwóch chłopaków, którzy zawzięcie o czymś rozmawiali. Chciałam ich wyminąć, ale jeden z nich miał w ręce banana, którym wymachiwał nim na wszystkie możliwe strony. I tak się stało, że jego własność wylądowała na mojej twarzy.
- Uważaj co robisz małpo! - wykrzyczałam prosto twarz chłopakowi o niebieskich oczach.
- O kurwa. Zrobiłeś z niej banana. - skomentował całe wydarzenie chłopak stojący obok. Ale ma spostrzegawczość. Aż chciałam mu bić brawo.
- Nie przejmuj się to debil, przepadł w 1 klasie.- wyszeptał mi na ucho sprawca mojej bananowej twarzy. - Szybko daj chusteczki- zwrócił się do swego towarzysza.
- Po co? Lepiej zlizać. - podszedł do mnie i dotknął językiem mój policzek
- Zostaw mnie człowieku z obleśną śliną i jęzorem jak u krowy. Chyba wychowałeś się wśród nich. To co dasz mleczko, pić mi się zachciało. - powiedziałam tak, ale nie miałam na myśli nic obraźliwego. Lubię się wygłupiać z chłopakami. Oni nie traktują niczego poważnie. W Domu Dziecka niestety nie mam takich osób. Wszyscy są co najmniej o 5 lat młodsi. Tacy są dla mnie za dziecinni. Dziewczyny są w moim wieku, ale z nimi nie mam dobrego kontaktu. I bardzo dobrze. Zerknęłam na niebieskookiego, który się śmiał z tego co powiedziałam aż zrobił się cały czerwony.- a ty się nie śmiej bananowy zabójcą. - zabrałam mu z dłoni chusteczkę i wytarłam nią twarz.
- Ej Gabo nowa ksywa. Czujesz "Milka" mówi "Bananowy zabójcą do tablicy! Na parapecie są kredy", a ty "Nie potrzebuje napiszę bananem" , a ona "Tylko nie zabij tablicy jak blondynkę", a ty wtedy...
- Janek shut up! - przerwał mu kolega za co byłam mu wdzięczna. Bałabym się dalszej opowieści.
- Trzy sprawy po pierwsze kto jest "Milka"?
- Baba od matmy. Wygląda jak krowa.
- O twoja mama czy żona? -rzekłam, bo przecież go tak nazwałam- po drugie on mnie wcale nie zabił
- Chciałem by było śmiesznie.
- Ta trupy są mega zabawne - stwierdził sarkastycznie "zabójca"
- A po trzecie, ależ ty masz człowieku wyobraźnie
- To talent, czyli takie coś czego nie ma - pokazał na swego towarzysza
- Tak nie mam żadnego talentu - mówił, ale poczułam w jego głosie ironię - i niestety nie prowadzę bloga jak ty, jak się nazywał "Teletubisie w pieluszkach moim autorytetem?"
- Zginiesz marnie. - powiedział chyba Janek. Tak się orientowałam w tym co mówili
- Będę się bronił bananem - zaczęli się gonić. Nawet nie wiem kto kogo. Było to bardzo zabawne.
- Debile co nie? - odwróciłam się, a przede mną stała ładna brunetka o szczupłej sylwetce. Miała piękne fiołkowe oczy i ta jej cera. Jak marzenie. - Jestem Dżesika. Kumpela tych kretynów. Chodzę z nimi do klasy. Z resztą ty też, bo cię dziś widziałam na spotkaniu organizacyjnym. Nie bój się ta szkoła nie jest taka straszna. - dziewczyna wydawała się bardzo sympatyczna jednak ja nie chciałam się z nią zakumplować. Wiem z czym się do wiąże. Będę musiała ciągle z nią przebywać, mówić jej swoje sekrety i radować z jej sukcesów, a ze smutków płakać razem z nią. Chciałam już odejść lecz przypomniała mi się obietnica Stevena. Nie zawiodę go.
- Jestem Abigail. Ale mów do mnie Abi lub Ab zresztą jak chcesz - powiedziałam najpierw z uśmiechem na twarzy, a potem zaczęłam się jąkać. Przy chłopakach tak nie miałam. A teraz gdy mam porozmawiać z dziewczyną panikuję. Czy to normalne? Czy ja jestem normalna? - jak się oni nazywają?
- Ten z bananem to Gabryś, a ten drugi Janek.
- Cześć Dżes i eh... - przyszła blondynka, która widząc mnie zrobiła niesmaczną minę. W sumie mi to zwisało. Nie zależy mi na jej opinii.
- Siemka Rose - odpowiedziała Dżesika, która pocałowała dziewczynę w policzek. Lesby? Ta cała Rose od razu zauważyła, że się skrzywiłam dlatego od razu na mnie najechała.
- A ty co się lampisz?
- Ejej spokojnie - brunetka próbowała ratować sytuację. Ta cała Rose ją posłuchała, ale i tak jej gniewna mina nie zeszła z jej twarzy na której zobaczyłam duży pryszcz. To już wiem, że ona nie jest taka idealna za jaką prawdopodobnie się uznaje.
- Chodź musimy się na imprezę przyszykować. - powiedziała pryszczatka. Zdobyła dzięki mnie nową ksywę.
- A pro po imprezy, Abi pójdziesz z nami? - wypowiadając te słowa, Rose szturchnęła ją w ramię. Widać było, że nie chce mojej obecności. Więc teraz pozostawało mi pytanie: być wredotą i pójść czy zrobić to co się podoba pannie pryszczatce i zostać w domu.
- Z chęcią przyjdę.
- To świetnie! Dziś o 20 w klubie "Perełka". Będzie prawie cała szkoła więc będziesz miała okazję poznać niektóre osoby. - chciała dokończyć, ale panna doskonała pociągnęła ją w stronę wyjścia. 
- Przyjaźnisz się z Rosalindą - wyskoczyli przede mną Gabryś i Janek, trzymający paczkę popcornu jakby to było wielkie widowisko
- Nie przyjaźnię! Nie mam takiej ochoty.
-  Czemu ona jest fajna - odparł Gabriel.
- To czemu zdziwiliście, że z nią gadałam?
- Bo jesteśmy debilami! - powiedział Janek i chyba pierwszy raz coś mądrego.

Rose
- Czemu byłaś dla niej taka niedobra? Nawet jej nie znasz - powiedziała do mnie Dżesa z wyrzutami gdy wyszłyśmy z liceum.
- Może znam. Choć może jednak nie.
- Co to znaczy?
- Zobaczysz w swoim czasie.

-------------------------------------------------------------------------
Siemka! Wreszcie pojawił się pierwszy rozdział. Może trochę krótki, ale następny postaram się zrobić dłuższy. Gdy to pisałam myślałam " Dziewczyno tylko tego nie spieprz" bo pod prologiem było tyle miłych komentarzy i nie chce byście się zawiedli. Nie spodziewałam się, że ten blog się komuś spodoba. Bardzo dziękuję! Mam nadzieję, że będziecie nadal komentować, ponieważ mnie to motywuję, zresztą chyba same o tym wiecie.
Co do Waszych blogów. Trochę mi się ich nazbierało, a czasu mało. Na pewno je przeczytam, ale będziecie musiały czasem poczekać, bym je skomentowała.
Mogę zdradzić, że w następnym rozdziale One Direction!
 Piszcie co o tym sądzicie. Czy coś zmienić? Chcę znać Waszą opinię
Pozdrawiam *,*